1. I poszukają swojej własnej drogi. Warto mieć przekonanie, że nie ma jednej, jedynie słusznej strategii ani budowania związku małżeńskiego ani rodziny, ani wychowywania. Bo i w przeszłości znajdziemy dobre tradycje i we współczesności nowe dobre ryty i obyczaje. Bo może być wystarczająco dobra rodzina, zakorzeniona w patriarchalnym modelu życia i może istnieć piękne stadło rodzinne oparte o partnerstwo.
2. I naśladować będą dobre wzorce. Trzeba też ufać, że jest wiele sprawdzonych recept. Ufam w dobre przekazy rodzinne: miłości, zaufania, szacunku, komunikacji, rozwiązywania problemów. Co się sprawdziło warto odtwarzać. A co w sytuacji złych przekazów? Wówczas również warto próbować zrozumieć i zmieniać – samodzielnie albo też przy pomocy specjalistów, profesjonalnych pomagaczy.
Niekiedy też dobre wzorca znajdują się poza rodziną. I z tych też warto korzystać.
3. I ustalać wciąż będą kto dla nich jest najważniejszy. A najistotniejszy jest współmałżonek. To żona czy mąż, dla pary decydującej się na związek są tymi, z których opinia trzeba się przede wszystkim liczyć, które potrzeby trzeba zaspokajać. Dopiero potem w kolejce są dzieci oraz rodzice. Stawienie przed współmałżonkiem „mamusi”, czy tez dzieci prowadzi do rozbijania diady małżeńskiej, budzi złość i nie służy całej rodzinie.
4. I opuszczą swoich rodziców Znany wrocławski duszpasterz Stanisław Orzechowski w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, kilka lat temu wypowiedział że dwa najważniejsze przykazania Boże dotyczące małżeństwa to: „opuści człowiek ojca i matkę” oraz „nie opuści żony lub męża”. I to są realnie fundamentalne prawdy. Dorosły opuści rodziców, co nie znaczy porzuci ich. Opuści rodziców tzn. zacznie żyć na własny rachunek, podejmując autonomiczne decyzje, jako dojrzała osoba nie pozwoli sobie na zależność od rodziców. Gdy rodzice w swej starości będą potrzebować wsparcia udzieli go. Nie zerwie z nimi więzi ale dostosuje ją do potrzeb własnych i własnej rodziny, jeśli taką założy.
Nie opuści swojej żony i męża, tzn. zawsze stanie po stronie własnego współmałżonka. Nie tylko nie doprowadzi do rozpadu własnego małżeństwa, ale uczyni wszystko by je wzmacniać.
5. I będą wierni i lojalnie będą bronić przymierza małżeńskiego we wszystkich okolicznościach życia, nie tylko wtedy gdy będą piękni i młodzi ale i wówczas, gdy starsi i styrani życiem, gdy poniosą porażkę, gdy współmałżonek rozczaruje, gdy dzieci nie będą umiały sprostać wyśrubowanym normom.
6. I pozwolą rodzice odejść swemu dorosłemu dziecku, w jego życie, bez manipulacji i budzenia poczucia winy. Nie będą wzywać dziecka niepotrzebnie, nie będą „wbijać klina” pomiędzy dorosłe dziecko a jego współmałżonka, ale zajmą się swoim związkiem małżeńskim, swoim życiem. I choć to trudne i wymagające, to jest właśnie dojrzałość wystarczająco dobrych rodziców.
Już stosunkowo wcześnie odczuwają lęk, przed tym, że dzieci opuszczą dom. Jak mają one naście lat, to ta perspektywa jest już naprawdę bliska. I to już najwyższy czas szykować się do akceptacji wypuszczenia dziecka z gniazda. Wypuścić go trzeba nie wiążąc zobowiązaniami. To co rodzice dają, dają bezinteresownie. A zwrotu należy oczekiwać nie wobec siebie ale wobec kolejnego pokolenia.
7. I ofiarują swój czas. Najpierw współmałżonkowi a potem dzieciom. Wbrew pozorom nie ma prawdopodobnie darów większych. Zakupy mniejsze i bardziej sążniste stanowią przy darze czasu tylko formę zastępnika i – na ogół – dowód braku umiejętności bycia z bliskimi. Taki współczesny pracownik bowiem angażuje się ponieważ musi, bo pracodawcy na tym zależy, bo trzeba zarabiać na rodzinę, ale wszelkie nadmiarowe zaangażowania mogą świadczyć o tym, że właśnie w tej rodzinie trudno mu przebywać. Praca może stanowić taką formę zdrady rodziny, jak to pisała Elżbieta Sujak – w dodatku społecznie uznanej zdrady: o jak on ciężko pracuje! – współczuje niekiedy cały zewnętrzny świat.
8. I zaspokajać będą przede wszystkim potrzeby bliskich, w miejscu pierwszej wspólnoty, tu gdzie są żyją i gdzie mają najbardziej potrzebujących. Dadzą uwagę i zaangażowanie. Będą uchem terapeutycznym. Odkrywać będą, co ważne jest dla domowników - w pierwszej kolejności - zanim zaspokoją potrzeby całego świata.
9. I akceptować i afirmować się będą, wspierać i dowartościowywać. I uczyć się komplementować i przyłapywać na rzeczach dobrych. I chwalić i widzieć pozytywne aspekty spraw wspólnego życia.
10. I chronić się będą dbając o rytuały małżeńskie i rodzinne. Każda wspólnota rodzinna ma swój dobre obyczaje. Warto się im przyglądać i oczywiście pielęgnować. Jedni ludzie, z jednego gniazda, wychodząc z domu żegnają się czule słowem, przytulają się, całują, machają sobie z okna. Tak się też witają. Inni modlą się wspólnie. Jeszcze inni mają wspólne zainteresowania: ryby, narty, biegówki, wyprawy do lasu, wspólnie czytaną literaturę. Jeszcze inni kupują sobie kawałek ziemi, która wspólnie uprawiają, gdzie spotykają się z przyjaciółmi, gdzie każdy ma swoją przestrzeń. Słowem dzieję się coś wspólnie i powtarzalnie. Bliscy sobie czynią rzeczy, które są dla nich przyjemne, wiążą ich i pozwalają czuć się wspólnotą, rozładowują stresy i napięcia.
piątek, 4 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz