Dlaczego właśnie w obecnym czasie trzeba mówić o świętowaniu niedzieli w rodzinie? Przecież świętowanie jest czymś tak naturalnym, tak oczywistym, tak będącym u podłoża, tak fundamentalnym, że budzi to aż nasze zdziwienie. Zatem dlaczego? Jest kilka powodów. Po pierwsze - szeroko pojmowana laicyzacja. Niedziela to już często nie Dzień Pański, ale tylko jeden z dni wolnych. Samo świętowanie jest zagrożone. Wydaje się, że świętowanie jest czymś wzmacniającym rodzinę, a w dobie surowej krytyki tej fundamentalnej wspólnoty człowieka uderza się także w "infrastrukuturę". Nie ośmielę się udzielić łatwej odpowiedzi na pytanie, kto atakuje rodzinę. Myślę, że podmiotów tłamszących ją jest wiele. Podział na zwolenników i wspierających oraz przeciwników przebiega nie według modelu białe i czarne, ale także w wielu odcieniach szarości. Inny powód to brak wiary i zaufania do Pana Boga. Stwórca opatrznościowo zaprojektował człowiekowi siódmy dzień na odpoczynek. Człowiek pragnie być mądrzejszy i próbuje przebudowywać Boży porządek. Zanegowanie niedzieli jako dnia wolnego, dnia świętego jawi się być tu charakterystycznym przykładem.
Kolejny motyw, dla którego warto na nowo podjąć temat świętowania niedzieli w rodzinie to powszechne niemal odrzucanie tradycji i uleganie nowym modom. Tradycja wspólnego bycia w niedzielę jest przeciwstawiana kształceniu w systemie zaocznym obejmującym niedziele, dokształtom, kursom, firmowym wyjazdom integrującym, targom, giełdom, zakupom w halach sprzedażowych... Ojciec Jacek Salij przywoływany w tekście zamieszczonym w Polityce przez prof. Janusza Tazbira zapytuje: Czy rzeczywiście w niedzielę trzeba handlować skarpetkami? Może i nie trzeba, ale "wilcze prawo kapitalizmu" polega właś-nie na tym, iż będzie się nimi kupczyć tak długo, jak znajdą się na te towary klienci. Od iluż to osób daje się słyszeć wyrazy uznania dla faktu, że i w niedzielę "można obecnie kupić tak wiele rzeczy". Świętowanie wymaga pewnego wysiłku. A nam po prostu nieraz się nie chce. A tu trzeba mieć pomysł, motywację do jego realizacji, chęć przygotowania atrakcyjniejszego, niż codzienny posiłku, upieczenia kawałka ciasteczka, wyjścia z domu, gdy nie ma przymusu. Media stoją często w opozycji do klimatu świętowania. Człowiek zanurzony w nich nie ma możliwości dostrzeżenia najbliższych. Rodzina przebywa, co prawda, całą niedzielę w domu, ale jest jakby jej nie było: rodzice zanurzeni w telewizorze, dzieci obłożone walkmanami, wieżami hi-fi, komórkami z coraz większą ilością funkcji, nastolatki fruwające w świecie wirtualnym. Niby niedziela i wszyscy razem, ale jakiś brak. Chciałoby się rzec: Telewizja niby okno na świat, ale w rzeczywistości kraty wobec najbliższych.
Widziałem kiedyś zawody wędkarskie na Odrze. Na przestrzeni kilku kilometrów miłośnicy zmagań z rybą mieli swoje stanowiska co 50-100 m. Większość to byli samotni mężczyźni, ale gdzieniegdzie, co kilkaset metrów koło rozstawionych namiotów krzątały się kobiety. Niektórzy z wędkarzy mieli zatem towarzyszki. Nie wiem, czy ci ostatni łowili lepiej, ale pomyślałem, że gdybym miał łowić, to wolałbym łowić w towarzystwie, syna, córki, żony. Takie wspólne połowy jawią mi się wypoczynkiem ciekawszym.
A czym niedziela jest albo mogłaby być? Niedziela, tzn. dzień szczególny. Jeśli sześć dni tygodnia to czas gromadzenia, to dzień siódmy jest czasem dzielenia się tym, co udało nam się zgromadzić. Niedziela to dzień wyrwania z codziennego kołowrotu, dzień ciszy i skupienia - nawet gdy nie jest to cisza w sensie dosłownym, dzień przerwania pracy i wielogodzinnego zapomnienia o niej. Niedziela to okres zwolnionego tempa. Rodzina się nie spieszy bo nie ma takiej konieczności. Można by zażartować, że nie spieszy się, chyba że do Kościoła. Każdej niedzieli chłop się weseli - głosi inna mądrość ludowa. Niedziela to po prostu czas relaksu. Niedziela to taki dzień, gdy wszyscy są w domu, więc po co się spieszyć? Niedziela to czas odprężania, którego natura potrzebuje.
Niedziela to czas modlitwy i pokoju. Na pewno dzień, w którym modlitwa mogłaby być pełniejsza i jakby, ale nawet dlaczego jakby - po prostu - atrakcyjniejsza. Nie spieszymy się. Jest czas. Są nasi bliscy. Możemy zatem celebrować w tym dniu liturgię w domowym kościele. Może warto przeczytać przy wspólnej modlitwie fragment Pisma Św., może trzeba o tym porozmawiać ... Niedziela to dzień szansy przemyślenia tego, co było, i tego, co będzie. Cisza, której warto nauczyć domowników, koncentracja na domownikach, a nie na mediach. Niedziela to uczestnictwo w Eucharystii. Zawsze się cieszę, że Kościół jest powszechny, bo to oznacza, że mogę iść nawet do sąsiedniej parafii w poszukiwaniu liturgii, bardziej odpowiedniej dla moich dzieci. Nie chodzi mi o jakieś szczególne fajerwerki, ale o kolor, który niesie życie. Lubię Eucharystie mające dziecięce akcenty, gdy latorośl śpiewa, czyta, otacza ołtarz, prowadzi modlitwę wiernych, gdy homilia jest dla niej i dla niej specjalne błogosławieństwo. Na liturgii realizowanej trochę pod potrzeby dzieci, kapłan nie musi spoglądać na najmłodszych chrześcijan wzrokiem pełnym gniewu, nie musi głosić komentarzy nieliturgicznych. Dzieci chcą tam być. Jeśli jest to przeżycie, dzieci potrafią wyrażać swój entuzjazm. A czynią to prawdziwie. Jako rodzice mamy tu też coś do zrobienia. Chodziliśmy przez jakiś czas do kościoła, w którym rodzice mówili do dzieci, dzieci czyniły muzyczną oprawę i chyba o to chodzi. Prawdopodobnie jest to szansa dla mieszkańców większych miejscowości, gdzie jest więcej kościołów, więcej księży. Na wsi pewnie jest trudniej. Tu trzeba zaakceptować rzeczywistość, ale może także trochę ją zmieniać, proponując księdzu proboszczowi pomoc w prowadzeniu liturgii niedzielnej włączającej w nią dzieci.
Niedziela to kolor wobec szarości dni powszednich, okazja aktywnego wypoczynku, wypraw, spacerów, kontaktu z literaturą, sztuką, muzyką, szansa na spotkania towarzyskie, rodzinne, przyjacielskie. Niedziela to czas wspólnych pogwarek przy herbacie. A zwłaszcza ta niedoceniana, a i nie do przecenienia rozmowa ma szansę na realizację w Dies Dominica.
Niedziela to wyjątkowy dar czasu małżeńskiego. Niedziela to czas dyskusji i dialogu małżeńskiego. Ładny to czas na wymianę poglądów - nawet pospieranie się - po prostu dyskusję i czas na wzajemne zrozumienie swoich emocji - po prostu dialog. W Nowej Księdze Przysłów Polskich znalazłem i takie porzekadło: Do pracy są wszystkie dzionki, a niedziela dla małżonki. Warto to powiedzenie odgrzebać z lamusa i stosować. Uczymy się obcowania ze sobą i to obcowanie musimy uczynić ważnym.
Dzień Pański sprzyja w największym stopniu byciu z dziećmi. Nie oznacza to, że aby skutecznie wypełniać obowiązki rodzicielskie wystarczy być rodzicem tylko w niedzielę, ale sugeruje to, że również w niedzielę mamy szansę tworzenia niepowtarzalnej relacji ze swoimi dziećmi. Jeśli miłość pisze się przez czas, to niedziela jest z pewnością wspaniałą płaszczyzną miłości rodzicielskiej. Kiedy bardziej - niż w niedzielę - rodzice mogą wykazać się postawą dostępności wobec dzieci - tego szczególnego otwarcia na potrzeby dzieci, kiedy mogą okazać swym latoroślom skupioną uwagę, kiedy jest więcej okazji do dobrych, zdrowych kontaktów dotykowych oraz uważnego rozumiejącego i pełnego akceptacji patrzenia naszej młodzi w oczy? Nie ma lepszego dnia, niż niedziela. Niedziela to szansa na bycie we wspólnocie. I znowu warto przytoczyć interesujące ludowe porzekadło: Przy ładnej niedzieli, dużo przyjacieli. Niedziela to czas wzrostu we wspólnocie. Przyjaźń to otwarcie na płaszczyznę głębi miedzy ludźmi, wymagającą czasu, dużo czasu.
Niedziela to dzień dający możliwość celebrowania posiłku. Nie tylko konsumpcji ale właśnie celebracji, raczenia się dobrym jadłem w dobrym towarzystwie bez tempa dni powszednich. Jest taki ładny dowcip, o tym, jak to chrześcijanka zaprosiła swą przyjaciółkę na obiad. Siadają do stołu. Przyjaciółka mówi: U nas w domu modlimy się przed obiadem. Zapraszająca jej odpowiada: My nie potrzebujemy się modlić, bo nasza mama gotuje doskonale. Ujmując jednak rzecz poważnie: Niedziela to dzień szczególnej wspólnoty stołu.
Niedziela to dzień realizacji marzeń - drobnych pasji, hobby. Niedobrze gdy w niedzielę wieje nudą. Dobrze jest projektować rzeczy atrakcyjne, tak aby dzieci i młodsze nastolatki czekały na ten szczególny czas z tęsknotą w sercu, a nie tylko z myślą, że jutro na nowo dostanę się w szprychy szarej codzienności. Niedziela to dzień pamięci o bliskich, starszych, samotnych sąsiadach, zmarłych. Pięknie jest, gdy bliscy odwiedzają cmentarz i modlą się za tych, którzy odeszli już do Pana. Niedziela to również dzień korespondencji. A ileż listów nienapisanych czeka na każdego z nas. Epistemolografia umiera, umiera również przez nas, bo w niedzielę nie tworzymy jej dorobku. To samo można powiedzieć i o sztuce rodzinnej fotografii, robótek, różnych drobnych hobby...
Warto może zastanowić się, jak my świętujemy niedzielę? Co więcej możemy uczynić, aby świętowaniu temu nadać wymiar głębszy?
Tekst ukazał się w 2003 w Gościu Niedzielnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz